Opowieści z gór Nuba – DCA

 

Sardiba jest rozrzucona na bardzo dużym obszarze, zwiedzanie jej na piechotę – zwłaszcza zważywszy panujący upał – byłoby bardzo męczące. Toteż z miłą chęcią wskoczyłem na rower, wypożyczony od rodziny u której mieszkałem.

Cóż.. trochę nie doceniłem gorąca. Po przejechaniu dosłownie kilku kilometrów musiałem schronić się na dłuższą chwilę w cieniu. Gdy w końcu zebrałem się w sobie by ruszyć dalej, zapowiedziałem sobie – tylko do tego zakrętu i ani kawałka dalej. No ale jak dojechałem tam, ciekawość zwyciężyła, i pojechałem jeszcze kawałek. I potem jeszcze jeden.

I trafiłem na jakiś wojskowy obiekt, otoczony drutem kolczastym. Ups.. pomyślałem, i zacząłem się dyskretnie wycofywać – gdzie jak gdzie, ale w Sudanie lepiej tego typu miejsc nie zwiedzać. Ale było za późno – w moją stronę już szli jacyś ludzie. „Chodź z nami” – powiedzieli.

Co miałem robić, poszedłem. Z duszą na ramieniu. Przeszliśmy przez bramę, gdzie kazali mi zostawić rower, i zaprowadzili do jakiegoś budynku. Wyszedł mi na spotkanie jakiś mężczyzna. Nie był w wojskowym mundurze (zresztą ludzie, którzy mnie tu przyprowadzili także nie), i wyglądał dość sympatycznie. Spojrzał na mnie zdziwiony.

Zacząłem się tłumaczyć:

„Jestem turystą, i przyjechałem do Sardiby. Zwiedzam okolicę na rowerze, i tak tu trafiłem, przypadkiem. Swoją drogą co to jest za miejsce?”

„DCA. Jesteśmy organizacją pozarządową, zajmujemy się rozminowaniem terenu.”

Ulżyło mi.

Cechą szczególną wojen jest fakt, że cele krótkoterminowe – jakim jest zwycięstwo czy chociaż chęć uprzykrzenia życia wrogom – przesłaniają kwestie długoterminowe, takie jak co zrobić jak już wojna się skończy. Z tego między innymi wynika ogromna popularność min lądowych. Pomagają one w walce, ale stanowią ogromny problem później.

„Ile zajmie rozminowanie gór Nuba?” – próbowałem się dowiedzieć.

„Nikt tego nie wie, ciężko przewidzieć”

„Ale mniej więcej? Pięć lat? Dziesięć? Dwadzieścia?”

„Przynajmniej dwadzieścia. To bardzo trudny teren, górzysty, a w dodatku mamy ograniczone środki na Sudan. Jest mnóstwo innych rejonów, gdzie pomoc jest pilniejsza.”

Na ścianie wisiała tablica z różnymi typami min. Jest ich ponad kilkadziesiąt. Podstawowe dwa typy to miny przeciwpancerne i przeciwpiechotne. Te drugie są dużo groźniejsze, bo może je wyzwolić przechodzący nad nimi człowiek lub zwierzak.

Pamiętam, że przed wyjazdem do Afryki rozważałem taki problem, jak się musi czuć człowiek, który nadepnie na minę – to musi być straszne uczucie, jak wiesz, że kolejny krok spowoduje wybuch. Zastanawialiśmy się też z kolegami z pracy, czy nie dałoby się w miejsce stopy podstawić jakiegoś kamienia. Spytałem o to. Bahrel, mój rozmówca, roześmiał się:

„Tylko na amerykańskich filmach. Normalnie nigdy nie wiesz, że nadepnąłeś na minę – jest zakopana kilkanaście centymetrów pod ziemią. Orientujesz się kiedy jest już za późno. Dlatego miny są takie niebezpieczne. A najgorsza z nich jest ta” – pokazuje mi jeden z rysunków. „To włoska mina, wyskakuje nad powierzchnię ziemi. Zwykła mina urwie ci nogę, ta cię może zabić. Na szczęście rzadko się je tu spotyka.”

„A jak w ogóle wygląda z bezpieczeństwem w tym rejonie? Czy istnieje duże ryzyko, że nadepnę na minę?”

„Raczej nie, ale poza wioskami lepiej chodź po wydeptanych ścieżkach – tam gdzie chodzą ludzie, jest bezpiecznie. Większość pól minowych zidentyfikowaliśmy i oznaczyliśmy, tereny, gdzie ludzie często chodzą w znacznej mierze udało nam się już oczyścić, ale w górach jest jeszcze tego sporo”.

„A czy zawód sapera jest faktycznie taki niebezpieczny? Straciliście wielu ludzi?”

„Nie, tylko jedna osoba została zraniona. W dodatku przez własną głupotę – koleś poszedł rozminowywać teren po godzinach pracy, bez całego potrzebnego sprzętu. Nikt nie wie dlaczego, w każdym razie dzisiaj jest kaleką. Ale jak się stosujesz do reguł postępowania, jest to w miarę bezpieczne.”

Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, aż nagle Bahrel zaproponował:

„A może chcesz skorzystać z Internetu? Mamy tu łącze satelitarne”

I tak z Sardiby, jednego z bardziej oddalonych od cywilizacji miejsc, w jakim miałem okazję się znaleźć, z wioski bez prądu, gdzie ludzie żyją w chatkach z gałęzi, gdzie jedzie się kilka godzin ciężarówką przez busz do najbliższego miasteczka, wysłałem maila.

Zobacz na mapie gdzie (mniej więcej :D) jest Sardiba!!

~ - autor: Antoni Mysliborski w dniu 14 lutego, 2007.

Komentarze 2 to “Opowieści z gór Nuba – DCA”

  1. Zazdroszcze Ci tych podrozy.
    Powodzenia i by wszystkie sytuacje sie tak dobrze obracaly jak ta z saperami.

  2. Fascynujące doswiadczenia.
    No i ile optymizmu , mimo wszystko,że w tym zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku ,byli nie tylko ci, co sieją wojnę , ale znależli się tacy, co próbują po niej posprzątać.Czy ci saperzy to Sudańczycy?
    Pozdrawiam trzymając kciuki za dalszą podróż
    Jagoda

Dodaj komentarz